Powstańcy dowodzeni przez pułkownika Marcina Borelowskiego „Lelewela” starli się wówczas z dużym oddziałem rosyjskim. Walka była krwawa, bezpardonowa. Relacja z tej batalii jest niestety anonimowa. Spisaliśmy ją. I przytaczamy niemal w całości.
Pałasze i jatagany
„Dotychczas żaden z dzienników polskich nie podał do publicznej wiadomości dokładnego opisu bitwy stoczonej przez „Lelewela” pod Krasnobrodem w dniu 24 marca 1863. Jako naoczny świadek chciałbym takowy udzielić w całej prawdzie” – czytamy w zapiskach. „Dnia 23 marca o godzinie szóstej wieczorem stanął „Lelewel” ze swym oddziałem na pagórkach porosłych lasem o wiorstę od Krasnobrodu: rozkazał całemu oddziałowi zatrzymać się, a swemu zastępcy rotmistrzowi Stanisławowi Buchowieckiemu poruczył, aby ten wziąwszy pół plutonu kawalerii udał się do Krasnobrodu dla dowiedzenia się o bliskości wroga, a zarazem aby przyaresztował dwóch znanych szpiegów (…), których ofiary jedne już poginęły, drugie jeszcze jęczą w kazamatach Zamościa. Wyżej wymieniony oficer udał się do miasta, pomimo szybkości i ostrożności w podobnych razach, cel jednak wyprawy nie był zupełnie osiągnięty, mianowicie co do pojmania owych szpiegów: przeczuli widać grożące im niebezpieczeństwo i zdołali się ukryć”.
Ów rekonesans opuścił wówczas miasto i udał się do pobliskiego folwarku. Tam dotarł już także cały oddział dowodzonych przez Marcina Borelowskiego „Lelewela”. Powstańcy zamierzali w tym miejscu odpocząć. Nie trwało to jednak długo.
„O godzinie dziesiątej dano znać z miasta, iż Moskale postępują z Tomaszowa drogą ku Krasnobrodowi i, że jeden z wymienionych szpiegów ukrywa się w młynie” – czytamy dalej we wspomnieniach. „Natychmiast więc został aresztowany. O godzinie jedenastej cały obóz wyruszył drogą na południe od Krasnobrodu wiodącą. Ciemna noc, zła, nie do opisania droga – nadzwyczajnie utrudniały pochód. Po dwugodzinnym marszu oddział zatrzymał się dla wypoczynku. O godzinie siódmej rano cały oddział pomimo ogromnego zmęczenia porwał się do broni i stanął w porządku, zbudzony strzałem oddanym przez nieostrożność ze środku obozu”.
Okazało się, że wyszło to powstańcom na dobre. Bo do zbliżającej się bitwy z Rosjanami byli dobrze przygotowani. „W godzinę po owym wypadku dała nam znać konna pikieta, iż Moskale zbliżają się do Krasnobrodu w następującej sile: siedem kompanii piechoty, szwadron ułanów i półtory (pisownia oryginalna) sotni kozaków” – czytamy dalej w anonimowej relacji. „Oddział „Lelewela liczył w sobie 80 uzbrojonych w broń palną, myśliwską, pomiędzy którą był jeden sztucer i dwa karabiny. Stu było uzbrojonych w kosy i piki, 20 zaś konnych w pałasze i jatagany (chodzi o jednosieczną, białą broń o podwójnej krzywiźnie ostrza). Kilkudziesięciu zaś było bezbronnych, gdyż kół i u powstańca nie stanowi broni. Muszę tu jednak dodać, iż ci, którzy byli uzbrojeni, byli to starzy żołnierze, gdy ciągłe marsze od początku powstania, kilkanaście bitew krwawych, jakie oni stoczyli w przeciągu tego czasu, dają mi prawo nadania im tego miana”.
Jak wspomina pamiętnikarz, Marcin Borelowski nie wiedział początkowo co robić. Przewaga Rosjan była olbrzymia. Niedaleko las się „kończył”, a on nie chciał poprowadzić ludzi na otwartą przestrzeń, gdzie przewaga wroga byłaby jeszcze większa. Dlatego „Lelewel” postanowił walczyć.
Pełni miłości Ojczyzny
„Obecny w obozie ksiądz dał znak, wszyscy przyklękli. Zaczął odmawiać głośno poranną modlitwę. Gdy skończył, wszyscyśmy powstali weseli na duchu, pełni miłości Ojczyzny, której dowody mieliśmy dać za chwilę” – czytamy w zapiskach. „Naczelnik rozkazał nasamprzód, aby się furgony usunęły drożyną w głąb lasu, w asekuracji kawalerii, co jednak z trudem było do wykonania dla ogromnej gęstości lasu. Strzelcom kazał rozsypać się pod samą drogę, nie dalej jak o sześć kroków od niej. Nadzwyczaj gęsty i zarosły las zakrywał ich tak, iż o kilka kroków z drogi nie byli widzialni. Kosynierzy stanęli w drugiej linii, o kilkadziesiąt kroków (dalej). Tak rozłożeni czekaliśmy nie więcej jak kwadrans, po upływie którego ukazali się najsamprzód dońscy Kozacy, poprzedzała ich jednak awangarda złożona z dwóch chłopów, dwóch synów szpiega, który jeszcze był w naszym obozie i czekał stryczka (…)”.
Obaj chłopi oraz Kozacy niczego nie dostrzegli. Szli drogą tuż przed powstańcami gotowymi do ataku. „Gdy pierwsi z nich doszli do lewego skrzydła tejże linii, wówczas jeden z Kozaków dostrzegł stojącego oficera strzelców na lewym skrzydle. Wykrzyknął: „wot on” i dał ognia do tegoż oficera”.
Nie było już na co czekać. Bitwa musiała się rozpocząć. „Po tym wystrzale, jakby na komendę, cała nasza linia tyralierska zagrzmiała do kozactwa przeciągającego o kilka kroków. Po takim przywitaniu z naszej strony wszczęło się ogromne zamieszanie pomiędzy Dońcami” – czytamy w relacji. „Na drodze uformował się wał, z którego wychodził pisk, jęk i rżenie koni. Ośmieleni nasi strzelcy i kosynierzy z okrzykiem rzucili się naprzód, lecz idąca tuż za Kozakami piechota przywitała nas również skutecznym ogniem (…). Wnet zaczęła się walka trudna do opisania. Każdy z powstańców miał przeciwko sobie dziesięciu Moskali. Przytaczam tu dwa fakty, które świadczą z jaką walecznością nasi się bili. Jeden z kosynierów będąc obskoczony przez kilku Moskali, kładzie trupem sześciu, dostaje cięcie pałaszem z tyłu w głowę, pada na ziemię i jeszcze się zrywa, jeszcze chwyta za kosę i do liczby sześciu zabitych dodaje jednego, pada w końcu przeszyty bagnetami”.
Niezwykle walecznym żołnierzem okazał się także duchowny, który znalazł się w oddziale „Lelewela”. „Ksiądz kapucyn z Warszawy, będąc także okrążony zabija dwóch z pistoletów, dwóch rani pałaszem i ginie również jak poprzedni” – czytamy dalej w zapiskach. „Naczelnik widząc nierówność walki i złe z niej skutki, nakazał odwrót. Kapitan kosynierów Frankowski zakomenderował: na lewo w tył do swoich. Najwaleczniejsi z nich zapytali ponuro: „Czy już? Tak prędko?”. Na to ten nieustraszony oficer odpowiada: „Dzieci, tak kazano” i w tej chwili pada trafiony kulą w czoło”.
Tu spoczywają bohaterowie
Powstańcy ruszyli do odwrotu stale się ostrzeliwując. Z lasu musieli jednak wyjść na pola. „Tutaj więcej naszych padło aniżeli w pierwszej chwili walki. Bój trwał krótko, bo zaledwie dwie godziny, ale za to był zacięty, okropny. Z liczby czternastu oficerów poległo siedmiu (...)” – czytamy w relacji. „W ogóle zabitych mieliśmy 42, rannych 14”.
Polegli powstańcy zostali pochowani na krasnobrodzkim cmentarzu. Na ich wspólnym grobie umieszczono kamienne wyobrażenie białego orła szarpiącego dziobem łańcuchy oraz m.in. napis: „Tu spoczywają bohaterowie polegli w 1863 r. za wolność Ojczyzny, w Krasnobrodzie, pod św. Rochem”. Wymieniono również ich nazwiska. To: kpt. Frankowski, ppor. Płachecki, adj. Ulaniecki, inst. piech. Żmijewski, Klaniecki, powstaniec o ps. Mojżesz, Omieciński, Ring, Sarniecki oraz 32 innych – nieznanych.
Z relacji umieszczonej w kaplicy św. Rocha wynika, że podczas bitwy zginęło prawdopodobnie także trzech oficerów rosyjskich i 96 Kozaków. Zapewne polegli także żołnierze piechoty, ale według autora zapisków było ich mniej. Oddziałem rosyjskim dowodził major Jakow Ogalin.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?