Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ułani z Hrubieszowa na archiwalnych fotografiach. We wrześniu 1939 r. dzielny pułk został rozbity

Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
2 Pułk Strzelców Konnych
2 Pułk Strzelców Konnych ze zbiorów Archiwum Państwowego w Zamościu
To były ogromne straty. We wrześniu 1939 roku 2 Pułk Strzelców Konnych z Hrubieszowa stracił czterech oficerów, trzech podchorążych i 85 szeregowych. Wielu żołnierzy zostało rannych. Ich zasługi doceniono. 15 strzelców otrzymało Srebrne Krzyże Orderu Virtuti Militari. Przyznano też Krzyże Walecznych. Na te zaszczytne odznaczenia dzielni żołnierze z Hrubieszowa solennie sobie zasłużyli.

Siedzibą 2 Pułk Strzelców Konnych były wybudowane na początku XIX w. dawne rosyjskie koszary. Zaborcy postawili tam cztery obszerne bloki mieszkalne dla wojska, stołówkę, halę sportową (pełniła też funkcję konnej ujeżdżalni) oraz magazyny i stajnie. Jak wyglądał koszarowy dzień hrubieszowskiego strzelca konnego?

Dobre, patriotyczne wychowanie

Zasady były proste. W jednostce najpierw karmiono, pojono i czyszczono konie (dzienna obsługa takiego rumaka zajmowała szeregowcowi zwykle ponad trzy i pół godziny), następnie należało sprawdzić stan broni i rynsztunku, a dopiero potem można było zasiąść do posiłku. Zwierzęta ujeżdżano i szkolono dwa lata. Dobierano je maściami. W hrubieszowskich szwadronach służyły rumaki gniade, w oddziale karabinów maszynowych i gospodarczym — kare, a np. w plutonie łączności i trębaczy — siwe. Hrubieszowscy żołnierze ćwiczyli się też oczywiście w strzelaniu, szermierce oraz teorii wojskowości.

W pułku funkcjonowała Szkoła Podoficerska (w latach 1932—1935 jej komendantem był rotmistrz Bohdan Niemczynowicz). Dbano też o odpowiednie morale i dobre patriotyczne wychowanie strzelców (starano się, aby „nie mieli oczu zamkniętych na swe bezpośrednie otoczenie” oraz aby nie byli — jak to określono — „ślepymi automatami bez duszy i myśli”).

W 1937 r. pułk został wcielony do Wołyńskiej Brygady Kawalerii (wcześniej podlegał Dowództwu Okręgu Korpusu II z Lublina). W jego skład weszły cztery szwadrony liniowe, szwadron zapasowy oraz szwadrony: karabinów maszynowych, gospodarczy, łączności, działek przeciwpancernych oraz pluton kolarzy (w zimie jeździli na nartach). Funkcję dowódców pułku pełnili: ppłk Antoni Długoborski (w latach 1920—1928), płk Romuald Niementowski (w latach 1928—1939) oraz ppłk Jerzy Józef Mularczyk (dowodził podczas kampanii wrześniowej).

Już 1 września 1939 r. hrubieszowscy wojacy – jako część Wołyńska BK - wzięli udział w bitwie pod Mokrą, w której musieli zmierzyć się z oddziałami niemieckiej 4 Dywizji Pancernej. Działka przeciwpancerne pułku radziły sobie podobno podczas walki znakomicie. Jednak Niemcy dysponowali przeważającymi siłami. Zniszczyli pięć pułkowych dział i przełamali opór. Strzelcy musieli się wycofać. Nie było to łatwe, bo Niemcy pojawiali się niemal ze wszystkich stron. W końcu hrubieszowianom udało się jakoś z kotła wyrwać… I ducha bojowego nie stracili.

W żelaznych trumnach

W nocy z 3 na 4 września 2 Pułk Strzelców Konnych zorganizował sławny „wypad na Kamieńsk”. Akcja była dobrze przemyślana. Strzelcy pozostawili konie, ostrogi i ładownice oraz okopcili bagnety w karabinach. Było ich 60 (według innych źródeł 56), sami ochotnicy. Żołnierzy podzielono na kilka grup (znakiem rozpoznawczym była biała chustka zawiązana na lewym rękawie oraz hasło „Maciuś”). Oddziałem dowodził major Włodzimierz Łączyński — zastępca dowódcy pułku.

Hrubieszowianom udało się przejść niepostrzeżenie ok. cztery kilometry (od wsi Ożga), „zdjąć” niemieckie straże, a potem dopaść stacjonujących w Kamieńsku niemieckich żołnierzy. Zaskoczenie było zupełne. „Z palących się stodół wyskakiwali niemieccy żołnierze, trzymając w jednym ręku karabin, a w drugim opadające portki, i tu spotykały ich bagnety strzelców konnych” — wspominał por. Tadeusz Gierasieński, dowódca jednego z hrubieszowskich szwadronów. „Niemcy, którym udało się ominąć bagnety, uciekali do czołgów, szukając w ich wnętrzu ratunku, ale przeważnie zatrzaskiwali pokrywy wraz z polskimi granatami i ginęli w swoich żelaznych trumnach. Inni szukali ratunku w ucieczce w pole”.

Tam czekali na nich żołnierze uzbrojeni w karabiny i pistolety. „Strzelano do uciekających, przeważnie z dobrym skutkiem” — kwitował por. Gierasieński.

Strzelcy zniszczyli granatami i butelkami z benzyną 30 czołgów i 16 samochodów, w tym cysterny z paliwem. Zabili także ponad 100 niemieckich żołnierzy (w zamieszaniu uciekający Niemcy także wzajemnie się ostrzeliwali). Kazimierz Tazbir, nauczyciel z Kamieńska, twierdził, że atak trwał zaledwie 15 minut. Brawurową akcję uznano za niezwykłe osiągnięcie, także dlatego, że zginęło w niej tylko dwóch podchorążych rezerwy (Tomasz Suchodolski i Zbigniew Suchodolski) oraz dwóch szeregowych strzelców.

Tragedia w Dominikanówce

Nie obyło się jednak bez ofiar cywilnych. Rozwścieczeni Niemcy, w odwecie za „podstępny sposób walki” polskiego pułku, rozstrzelali 30 mieszkańców Kamieńska oraz okolicznych miejscowości. Nie tylko. Według jednej z relacji, Niemcy zabijali tuż po polskim ataku każdego napotkanego mężczyznę. Mordowali ich na miejscu lub prowadzili do miejscowej rzeźni. Tam dochodziło do krwawych egzekucji (za pomocą specjalnej pałki używanej do zabijania zwierząt). Ilu ludzi zmasakrowano w ten sposób? Nie wiadomo.

Brawurowa akcja hrubieszowian losów wojny nie mogła zmienić, przechylić. Niemcy dysponowali olbrzymią przewagą. Ochrona polskiej granicy była niemożliwa. W tej sytuacji pułk musiał wycofywać się w kierunku Puszczy Kampinoskiej. Strzelcy dotarli tam w nocy z 9 na 10 września i dołączyli do oddziałów dowodzonych przez generała Władysława Andersa. Wraz z nimi przedarli się na Lubelszczyznę. Tam weszli w skład grupy armii generała Stefana Dęba-Biernackiego. Podczas kampanii wrześniowej brali udział m.in. w bitwach pod Łobodną, Wolą Cyrusową oraz w okolicach Mińska Mazowieckiego.

20 września pułk dotarł do Krasnegostawu (składał się już wówczas z zaledwie 120 osób, czterech karabinów maszynowych na tzw. taczankach oraz działka przeciwpancernego), a potem do podzamojskiej Suchowoli. W tej miejscowości koncentrowały się resztki Wołyńskiej BK. Doszło jednak do tragedii. 23 września we wsi Dominikanówka (gmina Krasnobród) hrubieszowscy strzelcy, którzy zatrzymali się na odpoczynek oraz popas koni, zostali zaskoczeni przez Niemców.

2 Pułk Strzelców Konnych został wówczas rozbity. Wspaniali hrubieszowscy żołnierze zostali — jak to określił Henryk Smaczny, historyk i badacz dziejów polskiej kawalerii — „rozjechani przez czołgi”. Pułk przestał istnieć. Jego zasługi trudno jednak przecenić.

"We wrześniu 1939 r. 2 Pułk Strzelców Konnych brał udział we wszystkich bitwach Wołyńskiej BK na 700-kilometrowym szlaku wojennym prowadzącym od Częstochowy przez Warszawę, aż do rejonu Zamościa" - pisał Henryk Smaczny w swojej Księdze Kawalerii Polskiej.

Na starych fotografiach

W zamojskim Archiwum Państwowym zachował się zbiór kilkudziesięciu fotografii na których uwieczniono dzielnych żołnierzy z Hrubieszowa. Zobaczymy na nich ćwiczenia oficerów rezerwy tej formacji (odbyły się w 1929 r)., pokazy hippiczne, pułkowe uroczystości czy przeprawę przez Bug. Owe niezwykle ciekawe zdjęcia pochodzą głównie z zespołu opisanego jako „spuścizna architekta Tadeusza Zaremby”. Część zgromadzonych przez APZ fotografii prezentujemy obok.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ułani z Hrubieszowa na archiwalnych fotografiach. We wrześniu 1939 r. dzielny pułk został rozbity - Kurier Lubelski

Wróć na zamosc.naszemiasto.pl Nasze Miasto