Szantażowany poseł z Biłgoraja zeznawał w sądzie

- W styczniu wydałem oświadczenie, którego treści dalej się trzymam. Do czasu zakończenia procesu nie wypowiadam się - nie chcę wpływać na decyzję sądu. Po prawomocnych wyrokach zaproszę państwa na konferencję prasową i porozmawiamy sobie o wszystkim – mówił dziennikarzom przed salą sądową Piotr Sz. (poseł nie chce, żeby publikować jego dane osobowe ani wizerunek).

We wspomnianym oświadczeniu polityk podkreślał, że padł ofiarą zorganizowanej prowokacji. Zaznaczył też, że „niektóre informacje podawane przez media mijają się z prawdą i są wielce dla mnie i mojej rodziny krzywdzące”. Apelował też: „Nie pozwólcie aby szantażyści triumfowali!”.

Historia nieudanego szantażu posła miała rozpocząć się od spotkania posła z Magdaleną I., absolwentką prawa na KUL, która miała mu świadczyć usługi seksualne. Mężczyzna miał nie zapłacić jej za nie 200 złotych. Kobieta rozpoznała nieuczciwego klienta w telewizji i postanowiła zainicjować i nagrać kolejne intymne spotkanie. Miało jej w tym pomóc dwóch znajomych. Potem mieli zażądać od polityka 3 tys. zł w zamian za zdjęcia i film ze spotkania. Poseł nie zapłacił, tylko powiadomił policję. Cała trójka została oskarżona o szantaż.

Proces szantażystów ruszył na początku kwietnia. Przesłuchano wtedy oskarżonych. We wtorek, w charakterze świadka, zeznawał Piotr Sz., mający status pokrzywdzonego. Sędzia Beata Górna – Gielara zdecydowała jednak o wyłączeniu jawności na czas przesłuchania. - Bez wątpienia będą poruszane kwestie dotyczące m.in. życia intymnego stron i ze względu na ważny interes społeczny i prywatny – tłumaczyła sędzia.