Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Potyczki, jarmarki, obrazki z życia wsi. W 180 rocznicę urodzin Józefa Brandta

Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
Józef Brandt. Obraz pt. Wyjazd z Wilanowa Jana Sobieskiego z Marysieńką
Józef Brandt. Obraz pt. Wyjazd z Wilanowa Jana Sobieskiego z Marysieńką archiwum
„Po środku rozbity namiot turecki, pełno wokół zbroi, tych pancernych, tak dobrze znanych z utworów profesora; po ścianach broń palna i biała, karaceny wschodnie, polskie szable i karabele” – tak Władysław Wankie pisał o pracowano Brandta. – Wiek XVII błyszczy się tu i mieni – kapie złotem”.

Józef Brandt urodził się 11 lutego 1841 r. w Szczebrzeszynie. Ze spisu sporządzonego kilkanaście lat przed narodzinami malarza wiadomo, że stało tam wówczas 499 domów w których żyło w sumie 3233 obywateli. W Szczebrzeszynie można było oglądać m.in. dwa kościoły, masywną bryłę klasztoru (potem działał tam szpital), synagogę i cerkiew.

Ojciec przyszłego malarza Alfons Brandt był szacowanym obywatelem tego miasta. Przez wiele lat sprawował m.in. funkcję naczelnego lekarza Ordynacji Zamojskiej. W 1846 r. Brandtowie przenieśli się jednak ze Szczebrzeszyna do Warszawy.

Szlachectwo królestwa Bawarii

Po śmierci ojca (zmarł na tyfus), edukacją Józefa zajęła się jego matka. Pomagał jej hrabia Andrzej Zamoyski, który był ojcem chrzestnym przyszłego malarza. To przyniosło efekty. W 1859 r. Józef Brandt rozpoczął studia inżynierskie na Wydziale Budowy Dróg i Mostów na Ecole des Ponts et Chasusses w Paryżu. Nie zagrzał tam długo miejsca.

Zrezygnował z tych studiów, bo jego pasją stało się malarstwo. Dzięki wsparciu Zamoyskiego wyruszył, wraz z malarzem Juliuszem Kossakiem, w długą podróż po dawnych, polskich kresach. Tam czerpał inspirację do swoich malarskich dzieł. W 1862 r. Brandt rozpoczął studia artystyczne w Monachium (kształcił się m.in. w pracowni Alexandra Strähubera). Potem założył (w 1870 r.) własną, utrzymaną w orientalnym stylu, malarską pracownię. Była ona nieformalną szkołą malarstwa oraz prawdziwą ostoją dla „polskich monachijczyków”. Opisywał ją w swoich artykułach m.in. polski malarz i krytyk Władysław Wankie
.
Malarstwo Brandta zyskało uznanie. W 1873 r. malarz otrzymał order od samego cesarza Franciszka Józefa (za obraz „Bitwa pod Wiedniem”), a dwa lata później zostaje wybrany na członka Berlińskiej Akademii Sztuki (potem zostaje także m.in. profesorem honorowym Akademii Bawarskiej). Ukoronowaniem jego kariery stał się przyznany w 1892 r. Order Zasługi Korony Bawarskiej, dzięki któremu Brandt uzyskał szlachectwo królestwa Bawarii. Trudno zresztą zliczyć ilość tytułów i odznaczeń, które malarz otrzymał (w 1894 zaproponowano mu np. objęcie stanowiska dyrektora krakowskiej ASP, ale malarz odmówił).

Popularność

Pomimo osiągniętej pozycji na międzynarodowym rynku sztuki, Brandt co roku przysyłał swoje obrazy m.in. na wystawy w warszawskiej „Zachęcie” (zresztą swoje prace podpisywał „Józef Brandt z Warszawy”). Dzięki temu Polacy dobrze orientowali się w jego twórczości. Podobały im się najczęstsze tematy prac malarza. Były to m.in. potyczki rycerstwa polskiego z Kozakami i Tatarami, polowania, jarmarki oraz m.in. obrazy z życia wsi.

Sam Brandt (nie tylko jego płótna) był zresztą w Monachium prawdziwą reklamą polskości. Obchodził wszystkie, staropolskie święta, a na wizyty u lokalnych prominentów wdziewał kontusz. Nosił też sumiaste, blond wąsy i... miał maniery księcia. Także dlatego nazywano go „generałem sztuki polskiej”.

„Jednym z największych, jednym z tych, co kładli podwaliny pod świetny gmach naszego współczesnego malarstwa jest Brandt (...)” – pisał w 1911 r Władysław Wankie na łamach czasopisma „Świat”. – „Należy on do ulubieńców społeczeństwa, kocha go kraj, znają go wszyscy – jego stałe zwycięstwa na wszechświatowej arenie sztuki, głośnym echem odbijały się w Polsce (...), a tego, o czem wielu marzyło, właśnie on dopiął!”.

Nie wszyscy go jednak doceniali. „Brandt (...) tworzy zawsze te same typy koni o bokach wydętych, garbatym ciężkim łbie, płaskich rozmiękłych kopytach” – pisał natomiast z dezaprobatą malarz, architekt i teoretyk sztuki Stanisław Witkiewicz w swojej „Sztuce i krytyce u nas”. – „Konie (na jego płótnach) są tylko malowniczymi sylwetami, tak jak ludzie tylko zbiorem kolorowych łatek”.

Ale to się właśnie podobało! Brandt zdawał sobie sprawę ze swojej popularności w kraju. Ożenił się z Heleną z Woyciechowskich Pruszkowską, właścicielką wsi Orońsko, niedaleko Radomia. Tam wraz z rodziną spędzał letnie wakacje, przyjmował przyjaciół i... słuchał pochwał od licznych wielbicieli. W tym miejscu dopadła go śmierć. Malarz zmarł 12 czerwca 1915 r.

W Szczebrzeszynie o nim nie zapomniano. Z tym malowniczym, urokliwym miasteczkiem na Zamojszczyźnie związanych jest wielu artystów-plastyków, którzy z szacunkiem odnoszą się do dzieł tego mistrza pędzla sprzed ponad wieku. Nadal powstają też inspirowane jego twórczością dzieła malarskie.. Z okazji przypadającej w tym roku 180 rocznicy urodzin Józefa Brandta można było np. niedawno oglądać w szczebrzeszyńskim Centrum Muzealno-Edukacyjnym wystawę reprodukcji najważniejszych dzieł Brandta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Potyczki, jarmarki, obrazki z życia wsi. W 180 rocznicę urodzin Józefa Brandta - Zamość Nasze Miasto

Wróć na bilgoraj.naszemiasto.pl Nasze Miasto