MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

„Marsz Piłsudskiego na Warszawę”. Przewrót majowy we wspomnieniach

Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
Wikipedia
Zygmunt Klukowski, lekarz, społecznik i kronikarz ze Szczebrzeszyna został zaproszony na III Zjazd Historyków i Filozofów Medycyny, który w dniach 15-16 maja 1926 r. miał odbywać się w Poznaniu. Wyjechał tam 12 maja. W pociągu spotkał pułkownika Władysława Bończę-Uzdowskiego (ur. w 1887 r.). W latach 1914-1916 służył on w Legionach Polskich, a następnie walczył w wojnie polsko-bolszewickiej. W 1926 r. został dowódcą 3 Dywizji Piechoty Legionów w Zamościu (w 1928 r. został awansowany na generała brygady: w Zamościu pozostał do 1939 r.). Pułkownik był ważną i znaną postacią w naszym regionie. To początek opowieści o przewrocie majowym.

„W Zawadzie wsiadł do mojego przedziału płk Bończa-Uzdowski, dowódca piechoty dywizyjnej mieszkający stale w Zamościu” – notował Klukowski. „Mówił, że jedzie do kogoś z rodziny pod Lublinem. Przez parę godzin gawędziliśmy zupełnie swobodnie na różne tematy, tak jak zwykle bywa w wagonie kolejowym. Przed Lublinem, na jakiejś małej stacyjce płk Uzdowski wysiadł, a ja pojechałem dalej. Nad ranem gdyśmy się już zbliżali do Warszawy, rozeszła się w wagonie wieść o jakimś przewrocie w stolicy”.

Jak w kalejdoskopie

Pasażerowie byli tym zaskoczeni i zaniepokojeni. „Żadnych szczegółów od nikogo nie można było zasięgnąć, dopiero na Dworcu Wschodnim w Warszawie dowiedzieliśmy się o marszu Piłsudskiego na Warszawę, dokąd śpiesznie nadciągnęły pułki legionowe i zjeżdżali się poszczególni oficerowie piłsudczycy” – notował doktor Klukowski. „Zrozumiałem, że i płk Bończa-Uzdowski śpieszył z Zamościa do Warszawy, tylko nic o tym, oczywiście, nie mówił, lecz udawał, że jedzie do kogoś w gościnę”.

O jaki przewrót chodziło, co było powodem całego zamieszania? Jeszcze na początku lat 20. ub. wieku Józef Piłsudski miał w swoich rękach niemal pełnie władzy w Rzeczpospolitej. Piastował funkcję naczelnika państwa oraz wodza naczelnego. 1 lipca 1920 r. powołano jednak Radę Obrony Państwa. Był to organ parlamentarno-rządowy, dzięki któremu władza Piłsudskiego została ograniczona. Podobnie było także w wojsku (po zakończeniu wojny z Sowietami pozbawiono Piłsudskiego funkcji wodza naczelnego).

W 1921 roku uchwalono konstytucję marcową. Dzięki niej wprowadzono w Polsce „egalitarny (dążący do równości, sprawiedliwy – przyp. red.) ustrój republiki demokratycznej o parlamentarno-gabinetowym systemie rządów”. Wybrano także Zgromadzenie Narodowe (były to połączone izby sejmu i senatu), a w 1922 r. wybrano pierwszego prezydenta RP. Był nim Gabriel Narutowicz. Po jego śmieci (został zamordowany przez Eligiusza Niewiadomskiego) to stanowisko tymczasowo piastował Maciej Rataj, a od 20 grudnia 1922 roku – Stanisław Woyciechowski (był wspierany przez Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast”).

W kraju nie działo się wówczas najlepiej. Rządy zmieniały się jak w kalejdoskopie, waluta traciła na wartości, a ceny w sklepach rosły. W efekcie na ulicach można było zobaczyć masowe strajki zdesperowanych kolejarzy, górników, tramwajarzy, „pracowników telefonów” czy pocztowców.

Rzecz przeraźliwa i straszna

Dochodziło do starć protestujących z policją i wojskiem (np. w Krakowie, Tarnowie i Borysławiu). Buntowali się też coraz bardziej zdesperowani i liczniejsi bezrobotni. Było niespokojnie także z innych przyczyn. Głośno mówiło się m.in. o planowanym przez ZSRR zamachu na Piłsudskiego (do ochrony jego willi w Sulejówku wyznaczono 7 Pułk Ułanów Lubelskich) oraz o planowanym przewrocie wojskowym, który miałby uspokoić sytuację w kraju. Do przejęcia inicjatywy wręcz namawiali Piłsudskiego wpływowi politycy.

„Niechże wreszcie Marszałek Piłsudski wyjdzie z ukrycia, niech stworzy rząd, niech weźmie do współpracy wszystkie czynniki twórcze” – mówił 9 maja 1926 r. desygnowany na premiera RP Wincenty Witos (w wywiadzie dla „Nowego Kuriera Polskiego”). „Jeśli tego nie zrobi, będzie się miało wrażenie, że nie zależy mu naprawdę na uporządkowaniu stosunków w państwie”

„(Staję) do walki, jak i poprzednio, z głównym złem państwa: panowaniem rozwydrzonych partii i stronnictw nad Polską” – odpowiedział na to w wywiadzie dla Kuriera Porannego” Józef Piłsudski.

10 maja 1926 r. utworzono tzw. trzeci rząd Wincentego Witosa. Wojskowi zwolennicy Piłsudskiego zaczęli się jednak, coraz liczniej, gromadzić w okolicy Warszawy. Sytuacja była coraz bardziej napięta. W końcu doszło do przewrotu.

„Stała się w Warszawie rzecz przeraźliwa i straszna zarazem, jakby rozdział z historii greckiej (...)” – pisała w swoim dzienniku 17 maja 1926 r. Maria Dąbrowska. „Dokonał jej Piłsudski, za którym stanęło całe wojsko, cała ulica, cały dół społeczeństwa. Przez trzy dni Warszawa była widownią tragicznej walki nielicznych wojsk rządowych (ok. 8 tys. żołnierzy: w tym oddział przyboczny prezydenta RP – przyp. red.) z wojskami Piłsudskiego (ok. 12 tys. żołnierzy), walki, odbywającej się przy asyście nieustraszonej naprawdę publiczności warszawskiej. Zdobywano lotnisko, ulice, za ulicą, Ministerstwo Wojskowe, wreszcie Belweder”.

Pisarka była z tego chyba zadowolona. „Wojciechowski (pisownia oryginalna) i rząd Witosa zostały zmiecione (...). Zostały stworzone nowe warunki do życia. Ale co my, społeczeństwo, z tym zrobimy (...). Olbrzymie zagadnienia i zadania kłębią się, kłębią…” - czytamy w jej wspomnieniach.

A tak to widział Zygmunt Klukowski: „Na dworcu panowało zamieszanie i nastrój jakiś niewyraźny” – notował. „Na razie trudno było zorientować się w sytuacji, dopiero z gazet i dodatków nadzwyczajnych dowiedziałem się, co się w Warszawie dzieje. Żadnych dorożek, ani tramwajów nie było. Musiałem więc, dźwigając dość ciężką walizkę, iść pieszo do miasta”.

Doktor ze Szczebrzeszyna zobaczył opustoszałe, warszawskie ulice. Czasami mijał tylko grupki osób „żywo nad czymś rozprawiających”. Wiedział już, że do Poznania nie dotrze, bo ruch kolejowy w stolicy zatrzymano. Dlatego zakwaterował się w pokojach noclegowych Towarzystwa Nauczycieli Szkół średnich i Wyższych przy ul. Brackiej w Warszawie.

Zrzucam je, bo palą mi piersi

„Rozgrywające się wypadki pochłonęły mnie całkowicie (...), wszystkie moje uczucia były po stronie Marszałka Piłsudskiego, strasznie mnie tylko gnębiła myśl, że to jest walka bratobójcza i żal tylu niepotrzebnych i niewinnych ofiar (...)” – pisał Klukowski. „Gdy już główna akcja została zakończona, poszedłem do mego bardzo bliskiego kolegi uniwersyteckiego Wiktora Grzywo-Dąbrowskiego, profesora medycyny sądowej, do jego nowego zakładu przy ul. Oczki. Zaprowadził mnie do chłodni zakładowej, gdzie złożone były zwłoki wielu zabitych. Wskazał na leżący na stole sekcyjnym trup tęgiego bardzo mężczyzny, mówiąc, że to jakiś pułkownik”.

Klukowski tego człowieka rozpoznał. „Były to zwłoki płk. Tadeusza Prus-Wiszniewskiego, szefa sztabu 3 Dywizji Piechoty z Zamościa” – pisał. „Widziałem go niedawno na jakiejś zabawie w Zamościu, roześmianego i wesołego i podziwiałem, że tak lekko tańczył pomimo swej tuszy. 16 maja rano wróciłem do domu pod silnym wrażeniem tego co przeżyłem w Warszawie”.

Liczba ofiar przewrotu majowego wstrząsnęła nie tylko mieszkańcami stolicy. „Lud warszawski (...) odczuł (...) głęboko dni pozamachowe, dni nieustannie krążących pogrzebów” – czytamy w relacji (powstała w 1926 r.) Stanisława Strumph-Wojtkiewicza. „Niektóre z tych żałosnych pochówków stały się istnymi manifestacjami ludności. W przepełnionych kościołach, na nabożeństwach żałobnych i nieżałobnych dawno już nie buchał tak rozpaczny szloch zgromadzonych”.

Mieszkańcy stolicy opowiadali o pewnym wydarzeniu, które miało miejsce w warszawskim kościele garnizonowym przy ul. Długiej. „W kościele obecny był szereg generałów i innych, wyższych wojskowych, a wśród nich także szef duszpasterstwa katolickiego przy Dowództwie Okręgu Korpusu Przemyśl, ksiądz Józef Panaś, były kapelan 2 Brygady Legionów (...). Po mszy świętej ksiądz Panaś zbliżył się do siedzącego w prezbiterium generała Dreszera i trzymając w ręku zdjęte z piersi ordery rzekł: – Zrzucam je, bo palą mi piersi” – pisał Strumph-Wojtkiewicz. „Przy tych słowach ksiądz Panaś rzucił istotnie ordery z brzękiem na posadzkę kamienną kościoła”.

Przewrót majowy odbył się w Warszawie w dniach 12-15 maja 1926 roku. Taki był początek rządów obozu sanacyjnego w naszym kraju. Niektórzy historycy uważają, że miał n charakter antydemokratyczny i zahamował rozwój kraju, inni twierdzą, iż uratował Polskę przed ostatecznym upadkiem. Zmienił się ustrój państwa. Obalono rząd Witosa i już 15 maja powołano tzw. pierwszy rząd Kazimierza Bartla. Na prezydenta RP (1 czerwca) został wybrany wierny Piłsudskiemu – Ignacy Mościcki. Ponadto zmniejszono m.in. kontrolę parlamentarną nad rządem oraz wprowadzono wyłączne prawo prezydenta do rozwiązywania parlamentu.

Obecnie szacuje się, że podczas majowych, bratobójczych walk zginęło 379 osób, w tym 164 cywilów. Nie obyło się także bez strat materialnych. Strumph-Wojtkiewicz wyliczył, że były to tysiące rozbitych szyb, zniszczone drzewa w parkach, mnóstwo zmarnowanej amunicji oraz m.in. rozkopane chodniki i jezdnie.

„Prócz tych czterystu zabitych i zmarłych z ran, około tysiąca osób wojskowych i cywilnych jęczy w szpitalach warszawskich. Jest w tym sporo młodzieży, są też dzieci kilkutygodniowe, z którymi ciekawe wydarzeń matki wybrały się na miasto” – pisał z żalem Stanisław Strumph-Wojtkiewicz, świadek tamtych wydarzeń.

Niech ich osądzi potomność

„Trzeba podkreślić jednak, że kilku oficerów walczących po stronie marszałka świadomie osłabiało skuteczność ognia powierzonych sobie oddziałów przez odpowiednio zmylone nastawienie celowników (...). Oficerowie ci godni są istotnie najwyższego uznania (...), do ostatka bowiem oszczędzali krew i życie braci własnych – nieraz braci dosłownie. Co do rachunku sumienia – to zajmują się tym zapewne wybitniejsi, a odpowiedzialni za układ stosunków przywódcy i działacze. Niech ich osądzi potomność” – pisał Strumph-Wojtkiewicz.

Jak przewrót majowy oceniał sam Piłsudski? „Nie przestanę twierdzić, że zrobiłem jedyny w swoim rodzaju fakt historyczny, żem zrobił coś podobnego do zamachu stanu i potrafił go natychmiast zalegalizować” – mówił 25 maja 1926 r. w jednym z wywiadów. „I żem uczynił coś w rodzaju rewolucji bez żadnych rewolucyjnych konsekwencji”.

„Przewrót majowy oddziałał w silnym stopniu na ogólny bieg życia w całym kraju i nam przyniósł pewne zmiany (...)” – oceniał tymczasem Klukowski. „Przycichły ugrupowania prawicowe, lewica miała nadzieję, że wpływy jej będą dominować, a tymczasem zaczęło się stopniowe przegrupowanie w społeczeństwie i stwarzanie obozu sanacyjnego”.

Co ciekawe, zdania na temat „dobrodziejstw sanacji” także są podzielone…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pierwszy trening polskich piłkarzy pod okiem 2500 kibiców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: „Marsz Piłsudskiego na Warszawę”. Przewrót majowy we wspomnieniach - Zamość Nasze Miasto

Wróć na bilgoraj.naszemiasto.pl Nasze Miasto