Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lipka z pięknej Florianki. Na pewno pamięta partyzanckie czasy

Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
Malownicza Florianka na terenie Roztoczańskiego Parku Narodowego
Malownicza Florianka na terenie Roztoczańskiego Parku Narodowego Bogdan Nowak
Koniecznie trzeba się tam wybrać na zimowy spacer. Florianka to wyjątkowo malownicza, ordynacka osada leśna na terenie Roztoczańskiego Parku Narodowego. Ta niewielka miejscowość (prawdopodobnie powstała na początku XIX wieku) jest położona przy pięknym gościńcu prowadzącym z Górecka Kościelnego do Zwierzyńca. Można tam oglądać m.in. wiele starych drzew, które posadzono ponad sto lat temu. Wówczas funkcjonowała tutaj szkółka ogrodniczo-leśna.

Trzeba jednak w tym zakątku Zamojszczyzny uważać. Bo w okolicznej przyrodzie naprawdę można się zakochać. Serce mogą nam skraść m.in. okazałe, pomnikowe drzewa.

Zrzutowisko o kryptonimie Hipopotam

„Zagubiona w lasach, oddzielona bezpiecznym dystansem od większych osad już w 1863 r. Florianka była jednym z miejsc koncentracji oddziałów partyzanckich i schronieniem dla powstańców ściganych przez wojsko i policję carską” – czytamy na stronie internetowej Roztoczańskiego Parku Narodowego. „Również w czasie II wojny światowej mieszkańcy Florianki z poświęceniem i oddaniem, narażając życie służyli pomocą żołnierzom podziemia. W 1943 r. przez jeden zimowy miesiąc w leśniczówce zamieszkałej przez rodzinę Szklarzy ukrywali się Francuzi zbiegli z obozu jenieckiego w Zwierzyńcu”.

Jak wspominają miejscowi, Florianka bywała również miejscem ważnych narad kierownictwa walki podziemnej Inspektoratu Zamojskiego i Okręgu Lubelskiego AK. Wiadomo, że znajdowała się tutaj konspiracyjna radiostacja. Nie tylko. „Na polach między Florianką a Tereszpolem funkcjonowało zrzutowisko o kryptonimie "Hipopotam", na które wiosną 1944 r. kilkanaście alianckich samolotów zrzuciło ok. 20 ton broni, amunicji, sprzętu wojskowego przeznaczonych dla partyzantów 9 Pułku Piechoty AK” – czytamy w opisie tej malowniczej miejscowości przygotowanym przez RPN.

We Floriance znajduje się m.in. Ośrodek Hodowli Zachowawczej Konika Polskiego. Turyści mogą też odwiedzić Izbę Leśną z ekspozycją prezentującą historię i tradycję leśnictwa w Ordynacji Zamojskiej. Warto zwrócić w tej osadzie uwagę także na piękne klony, jawory, dęby, świerki, wiązy i wiele innych, pomnikowych drzew. Możemy je oglądać spacerując po odpowiednio przygotowanej, śródleśnej ścieżce edukacyjnej.

Przy wybranych drzewach ustawiono tablice informacyjne.

Pierwszy krzyk niemowlęcia

Obok stajni we Floriance, gdzie można oglądać koniki polskie, stoi piękna, rozłożysta lipa. Bez wątpienia pamięta ona jeszcze dawne, „partyzanckie” czasy Zamojszczyzy. Ten gatunek drzew od niepamiętnych czasów sadzony jest obok siedzib ludzkich. Może żyć kilkaset lat, nawet 450 (taka lipa ma podobno rosnąć w Proślicach, niedaleko Opola). Zwykle jednak nie dzieje się tak w dużych miastach. Bo jak czytamy na tablicy ustawionej we Floriance ten gatunek drzew „cierpi tam od suszy i zanieczyszczeń powietrza”. Warto pamiętać, iż lipy (te drzewa mogą mieć nawet 35 metrów wysokości) należą też do najcenniejszych drzew miododajnych. Nie tylko to jest deceniane.

„Kiedy Bóg dał dziecię, sadzono koło domu młodą lipkę wierząc w tajemniczy związek między siłą życiową i przydatnością tego drzewa a cechami i losem nowonarodzonego człowieka” – pisała Maria Ziółkowska w swoich „Gawędach o drzewach”. „Sadzono lipę w dniu urodzin, ale nie wolno było nawet wykopać dołka pod drzewko owo, zanim nie rozbrzmiał pierwszy krzyk niemowlęcia, bo dołek ten mógłby okazać się złowróżbny. Niekiedy sadzono jeszcze jedną lipę – na pamiątkę chrztu – obdarzając drzewko i dziecię jednym imieniem. Śluby też upamiętniano sadzeniem lip”.

A gdy pobierali się młodzi mieszkający po sąsiedzku, lipę sadzono na granicy gospodarstw w których żyli. Z drewna lipowego wytwarzano instrumenty muzyczne (podobno ludowe skrzypki zrobione z lipy „same śpiewały i płakały”), ale także meble, łyżki, czy wykonywano trumny (wierzono, że zapewniają one nieboszczykom „błogi sen wieczny”). Z lipy rzeźbiono ludowe świątki, w tym m.in. smutne „frasobki” ustawiane na rozstajach polnych dróg. Trudno zresztą zliczyć zastosowanie tych drzew,

„Medycynie znachorskiej służyła lipa swoim kwieciem, podobnie jak dzisiaj służy nam” – notowała Maria Ziółkowska. „Wywar, najlepszy ze świeżych kwiatów, a nieco gorszy z suszonych, podawano do picia chorym na „gorącość”, na „drygawicę”, jako środek napotny, uśmierzający kurcze, zewnętrznie zaś stosowano na „krostowaną płeć”. Liśćmi lipy karmiono kotne kozy i owce, gdy czuły się uciemiężone swoim stanem”.

Na pewno stara lipka z Florianki ma w sobie wszystkie, przypisywane jej moce. Zimą turyści mogą podziwiać jej gałęzie układające się w potężny, zamykający się do wewnątrz klosz. Tak jakby to drzewo kogoś lub coś nadal przed światem chroniło.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Lipka z pięknej Florianki. Na pewno pamięta partyzanckie czasy - Kurier Lubelski

Wróć na zamosc.naszemiasto.pl Nasze Miasto